Masło borowinowe zawiera unikalne składniki borowin - naturalnych kopalin stosowanych w lecznictwie uzdrowiskowych. Zagęszczenie wodnego wyciągu borowinowego powoduje, że aktywne biologicznie składniki borowin są skoncentrowane, co maksymalizuje ich skuteczność. W efekcie regularnego stosowania zwłaszcza na problematyczne partie ciała zmniejsza widoczność znajdujących się na skórze rozstępów i cellulitu. Masło zawiera również naturalne olejki: goździkowy, cynamonowy i imbirowy. Sposób użycia jest prosty: 1-2 razy dziennie masło cienką warstwą rozprowadzić na skórze, pozostawić do wchłonięcia. Produkt przebadany dermatologicznie. W badaniach nie stwierdzono objawów drażnienia skóry.

Zacznijmy od tego, że kosmetyk wpadł w moje ręce dzięki całkiem spontanicznym zgłoszeniu się do testowania go. Jak widać... udało się! :)

Przede wszystkim skusił mnie zapach cynamonu oraz naturalne składniki z jakich jest wykonany. Masło dosyć intensywnie pachnie, jest jednolitego beżowego koloru - co widać na zdjęciu wyżej. Do tej pory najczęściej miałam do czynienia z masłami albo mega tłustymi, nie wchłaniającymi się albo z takimi, które wchłaniały się tak szybko, że na skórze nie pozostawał żaden ślad po nim. Natomiast ten produkt po aplikacji pozostawia miłe uczucie nawilżenia (przez około 6 h). Skóra jest bardzo gładka i świeża. Ponad to działa podobnie jak balsam termoaktywny, czyli rozgrzewająco, za czym nie do końca przepadam... Co najciekawsze kosmetyk rozluźnia, zmiękcza niepięcie i odpręża, więc spokojnie można zastąpić olejek do masażu właśnie tym masełkiem. Uważam, że produkt jest napewno godny przetestowania na sobie pod warunkiem, że naprawdę lubimy zapach tych olejków. :)